niedziela, 30 listopada 2008
Legenda o św. Stanisławie
Tekst tej pieśni oraz nuty do niej zostały spisane najprawdopodobniej w trzeciej ćwierci XVI w. Przekaz pochodzący od anonimowego autora jest niepełny i zawiera tylko trzy pierwsze zwrotki utworu, gdyż dalsza część była pisarzowi nieznana (ultra non habeo – dalszego ciągu nie mam). Pełny tekst zachował się zaś w druku w „Pieśniach postnych starożytnych”.
Chwała tobie, Gospodzinie,
Iż o twych świętych cześ[ć] słynie,
Ktora nigdy nie zaginie
I na wieki nie przeminie.
Wesel się, Polska Korono,
Iż masz takiego patrona,
Dostojnego Stanisława,
Jenże wyszedł [z] Szczepanowa.
Ten jeszcze [w] swej młodości
Napełnion Boskiej miłości,
Wiodąc swoj żywot we cności,
Uczył się sprawiedliwości.
ultra non habeo
Widząc poselstwo duchowne,
Iż o nim słuchy chwalebne,
Wzywając Boga miłego,
Wzięli go za biskupa swego.
W ten czas Bolesław krolował,
Ten wiele złego podziałał:
Dla uczynku swego złego
Nie najźrzał biskupa świętego.
Oskarżyli go ziemianie,
Iż kupił świeckie imienie
Prawą niesprawiedliwością:
Chcieli go dostać bliskością.
Wskrzesił Piotra z Piotrawina,
Umarłego ziemianina,
Co leżał trzy lata w grobie,
Wskrzesił go na świadectwo sobie.
Boska go prawda wspomogła,
Z fałszywych rzeczy wywiodła:
Nie nalezion w żadnej winie,
Został się przy Piotrawinie.
Karał krola z okrutności,
Iż dręczył lud bez lutości:
Nie mając żadnej baczności,
Używał swej okrutności.
Dał nań klątwę jak na złego,
Podług prawa duchownego,
By się bał Boga miłego,
By nie dręczył ludu Bożego.
Krol się okrutny pobudził,
Iż był w rozumie zabłądził:
Z poduszczenia ducha złego
Zabił biskupa świętego.
Rozmiotał w pole kawalce,
Święte ciało, święte palce;
Chcąc by to marnie strawiono,
Przez psy, przez ptaki skarmiono.
Ale Pan Bog z wysokości
Bronił ciała, świętych kości;
Na pociechę swego luda
Wnet pokazał wielkie cuda.
Z czterech części świata tego
Ku obronie swego świętego
Cztery ptaki, orły prawe,
Zesłał jest za stroże pewne.
Co strzegli świętego ciała,
By się w nim szkoda nie zstała,
Przelatując na wsze strony,
To dla pewniejszej obrony.
Promienie z niebieskiej mocy
Świeciły we dnie i w nocy:
Każdą cząstkę oświecając,
[Świętego] Stanisława rozsławiając.
Jedna ryba palec zjadła,
Na nię świeca z nieba spadła;
Rybitwi ją ułowili,
Przy tym wszyscy kanonicy byli.
Ujźrzawszy to kanonicy,
Zebrali się tamo wszyscy;
Wzięli ciało z poczciwością,
Nieśli je na Skałkę z radością.
Zrosło się pospołu ciało,
Bo tak święte Bostwo chciało,
Aby się nie rozdzielało,
By się wszytko oświeciło.
Schowali je z poczciwością,
Z płaczem i z wielką radością,
Chwaląc Boga wszechmocnego,
Iż nam dał biskupa świętego.
Innocencyjusz wielebny,
Papież w uczynkach chwalebny,
Kazał podnieść ciało jego,
Kazał go mieć za świętego.
Miły święty Stanisławie,
Tyś u Boga w wielkiej sławie,
Bacz być łaskaw na Polany,
Oddal od nas niewierne pogany.
O męczenniku wielebny,
Z Boga i z ludzi chwalebny,
Wspomoż człowieka grzesznego,
Oddal ode wszego złego.
Amen.
Chwała tobie, Gospodzinie,
Iż o twych świętych cześ[ć] słynie,
Ktora nigdy nie zaginie
I na wieki nie przeminie.
Wesel się, Polska Korono,
Iż masz takiego patrona,
Dostojnego Stanisława,
Jenże wyszedł [z] Szczepanowa.
Ten jeszcze [w] swej młodości
Napełnion Boskiej miłości,
Wiodąc swoj żywot we cności,
Uczył się sprawiedliwości.
ultra non habeo
Widząc poselstwo duchowne,
Iż o nim słuchy chwalebne,
Wzywając Boga miłego,
Wzięli go za biskupa swego.
W ten czas Bolesław krolował,
Ten wiele złego podziałał:
Dla uczynku swego złego
Nie najźrzał biskupa świętego.
Oskarżyli go ziemianie,
Iż kupił świeckie imienie
Prawą niesprawiedliwością:
Chcieli go dostać bliskością.
Wskrzesił Piotra z Piotrawina,
Umarłego ziemianina,
Co leżał trzy lata w grobie,
Wskrzesił go na świadectwo sobie.
Boska go prawda wspomogła,
Z fałszywych rzeczy wywiodła:
Nie nalezion w żadnej winie,
Został się przy Piotrawinie.
Karał krola z okrutności,
Iż dręczył lud bez lutości:
Nie mając żadnej baczności,
Używał swej okrutności.
Dał nań klątwę jak na złego,
Podług prawa duchownego,
By się bał Boga miłego,
By nie dręczył ludu Bożego.
Krol się okrutny pobudził,
Iż był w rozumie zabłądził:
Z poduszczenia ducha złego
Zabił biskupa świętego.
Rozmiotał w pole kawalce,
Święte ciało, święte palce;
Chcąc by to marnie strawiono,
Przez psy, przez ptaki skarmiono.
Ale Pan Bog z wysokości
Bronił ciała, świętych kości;
Na pociechę swego luda
Wnet pokazał wielkie cuda.
Z czterech części świata tego
Ku obronie swego świętego
Cztery ptaki, orły prawe,
Zesłał jest za stroże pewne.
Co strzegli świętego ciała,
By się w nim szkoda nie zstała,
Przelatując na wsze strony,
To dla pewniejszej obrony.
Promienie z niebieskiej mocy
Świeciły we dnie i w nocy:
Każdą cząstkę oświecając,
[Świętego] Stanisława rozsławiając.
Jedna ryba palec zjadła,
Na nię świeca z nieba spadła;
Rybitwi ją ułowili,
Przy tym wszyscy kanonicy byli.
Ujźrzawszy to kanonicy,
Zebrali się tamo wszyscy;
Wzięli ciało z poczciwością,
Nieśli je na Skałkę z radością.
Zrosło się pospołu ciało,
Bo tak święte Bostwo chciało,
Aby się nie rozdzielało,
By się wszytko oświeciło.
Schowali je z poczciwością,
Z płaczem i z wielką radością,
Chwaląc Boga wszechmocnego,
Iż nam dał biskupa świętego.
Innocencyjusz wielebny,
Papież w uczynkach chwalebny,
Kazał podnieść ciało jego,
Kazał go mieć za świętego.
Miły święty Stanisławie,
Tyś u Boga w wielkiej sławie,
Bacz być łaskaw na Polany,
Oddal od nas niewierne pogany.
O męczenniku wielebny,
Z Boga i z ludzi chwalebny,
Wspomoż człowieka grzesznego,
Oddal ode wszego złego.
Amen.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz